Kolejna prawdziwa historia z książki “Uzdrowienie finansów” Małgorzaty i Wojciecha Nowickich.
Mam na imię Robert.
Mam 43 lata, żonę i troje dzieci: Kasię - lat prawie 23, Krzysia - 19 lat i Julię - prawie 12 lat.
Opowiem o zmianach, które nastąpiły w moim życiu w ciągu ostatnich 3 - 4 lat.
👉👉 𝐂𝐳𝐚𝐬 𝐫𝐞𝐟𝐥𝐞𝐤𝐬𝐣i
Trzy lata temu skończyłem 40 lat. To taki okres w życiu człowieka, w którym przychodzi czas na podsumowanie tego umownego "półmetka”.
Spoglądamy w przeszłość i zastanawiamy się co z naszych młodzieńczych marzeń udało się nam zrealizować, a czego nie, co zepsuliśmy, a co zrobiliśmy inaczej. To również
𝐂𝐳𝐚𝐬 𝐧𝐚 𝐫𝐞𝐟𝐥𝐞𝐤𝐬𝐣𝐞 nad tym, jak chcielibyśmy, aby wyglądała ta druga połowa naszego życia. W moim przypadku ten czas nastąpił po spotkaniu z kolegami z liceum w dwudziestą rocznicę naszych matur.
Była też nasza wychowawczyni, i - jak to zwykle bywa - zapytała o to, co słychać u każdego z nas.
Przyznam, że po wysłuchaniu historii tych kilkunastu osób byłem przygnębiony. W życiu niemal każdego z nich wydarzył się dramat.
Zaczęły mnie zatem nurtować myśli: “ Dlaczego tak się dzieje? Jaki błąd popełnili Ci wspaniali młodzi ludzie? I w końcu najważniejsze: “Czy można było jakoś temu zaradzić, czy teraz można jeszcze coś zrobić?”.
👉👉 Początek zmian
Kilka miesięcy później zacząłem brać udział w organizowanych w naszej parafii spotkaniach dla rodziców chcących poprawić swoje relacje z dziećmi. Powód był prosty - moje relacje
z najstarszą córką były bardzo złe. Po kolejnych kilku miesiącach na spotkaniach usłyszałem
o kursie, który uczy biblijnych zasad zarządzania finansami.
Skorzystałem z tej propozycji, bo rodzinne finanse nie miały się dobrze, a co gorsza, niewiele wcześniej straciłem pracę🤦
Zdawałem sobie wówczas sprawę, że w moim domowych finansach panuje chaos.
W teorii niby nie powinno być źle, bo zarówno ja, jak i żona, mieliśmy pracę. Dochody też były bardziej niż przyzwoite, a jednak nasze zadłużenie z miesiąca na miesiąc rosły. Zdradliwym pomysłem okazało się korzystanie
z linii kredytowej. Jej wysokość przekraczała 𝐭𝐫𝐳𝐲𝐤𝐫𝐨𝐭𝐧𝐢𝐞 nasze miesięczne dochody
i wydawała się “workiem bez dna”, z którego można czerpać do woli. Dawała złudne
i 𝐳𝐠𝐮𝐛𝐧𝐞, jak się okazało, poczucie bezpieczeństwa finansowego.
Z biegiem czasu bowiem worek okazał się mieć dno i to dno zaczęło się niebezpiecznie często pokazywać. Mimo, że wielokrotnie podejmowałem decyzję, że w końcu trzeba coś
z naszym zadłużeniem zrobić (w sensie zredukowania go), nigdy nie wystarczało mi wytrwałości, by doprowadzić finanse do porządku. Prawdziwego szoku miałem doświadczyć wkrótce 😔
Pod koniec 2010 roku straciłem pracę w firmie, w której przepracowałem ponad 8 lat. Okazało się jednak, że utrata pracy przyniosła mi więcej dobrego niż złego. Po pierwsze, zdałem sobie sprawę z tego, że praca jest dobrem, które należy szanować. Po drugie, mimo tego, że mam dość wąską specjalizację, niedaleko miejsca zamieszkania znalazłem nową i to nawet lepszą pracę. Ponieważ nie musiałem już świadczyć obowiązku pracy w poprzedniej w firmie, przez ponad dwa miesiące dostawałem podwójne wynagrodzenie: jedno ze starej firmy, a drugie z nowej. To była szansa, którą dostałem od Boga,
i gdyby nie kurs finansowy Crown zapewne bym ją zaprzepaścił.
Pracując już w nowej firmie, zacząłem uczestniczyć w kursie finansowym Crown.
Tam spotkałem ludzi w różnych sytuacjach finansowych i z różnymi potrzebami. Były osoby, które szukały pomocy w rozwiązaniu trudnej sytuacji materialnej, ale byli i tacy, którzy chcieli nauczyć się obdarowywania w taki sposób, aby podobało się to Bogu.
Zdziwiło mnie, jak wiele wersetów z Biblii dotyczy pieniędzy i tego, jak Bóg chce, byśmy je traktowali. Dzięki kursowi zrozumiałem, że wszystko, co mam i co osiągnąłem, zawdzięczam Bogu. Zrozumiałem też, że wykonując pracę, powinienem to robić tak, jakbym pracował dla samego Pana Jezusa, że powinienem być uczciwy, rozsądnie skromny w potrzebach, przewidujący w oszczędzaniu, a hojny w obdarowywaniu❤
Szansa, o której wspomniałem, to sposób, w jaki zagospodarowałem te dodatkowe przychody wraz z odprawą z poprzedniej firmy. Po kursie bez wahania przeznaczyłem całość tych środków na spłacenie wykorzystanej niemal całkowicie linii kredytowej, po czym natychmiast ją zamknąłem. 🤦Jeszcze przez następnych kilka tygodni czułem się nieswojo ze świadomością, że nie mogę - w razie potrzeby - skorzystać z możliwości, jakie daje linia kredytowa.
✅ Z czasem przestała mi ona być zupełnie potrzebna.
Przez 3 miesiące kursu, konsekwentnie zbierając paragony i rachunki za każdy dokonany wydatek, udało mi się ustalić, jakie są faktyczne wydatki i potrzeby w naszym gospodarstwie.
Okazało się, że wydajemy niemal dokładnie tyle, ile zarabiamy - różnica była naprawdę niewielka. Tym co niszczyło nasz budżet, było spełnianie spontanicznych, drogich zachcianek. Każdy taki wydatek pogłębiał zadłużenie, rosły
z wolna odsetki za wykorzystaną kwotę kredytu - i tak w “kółko”.
Opracowanie i wdrożenie budżetu, a przede wszystkim utrzymanie dyscypliny w wydatkowaniu, wymagało nie lada wysiłku. Sprawiało jednak wiele radości, bo widziałem, że podążam we właściwym kierunku.
Po roku życia według zasad poznanych na kursie zgodziłem się na współprowadzenie kursu dla nowo utworzonej grupy. Nasza grupa była dość łatwa, bez szczególnie ciężkich przypadków, jednakże jeden z nich zasługuje na to, by być osobną historią.
Porównując swoją sytuację finansową sprzed kursu z obecną, nie mogę się nadziwić, jak mogłem tak długo żyć w takim chaosie… Co takiego się stało, co zadecydowało o tym, że mi się udało ?.
👉👉👉 𝐊𝐮𝐥𝐦𝐢𝐧𝐚𝐜𝐣𝐚
Mniej więcej w połowie kursu jedna z nowo poznanych osób przedstawiła mi - przepraszam za to słowo - “ofertę” z Bożym rozwiązaniem. Ofertę podjęcia najważniejszej decyzji w moim życiu - przyjęcia Jezusa jako mojego Pana
i Zbawiciela i powierzenia mu kierowania moim życiem.
Myślicie: “Kierowania moim życiem? Czy tak mówi i myśli dorosły mężczyzna? Przecież każdy, a tym bardziej mężczyzna, powinien sam kierować swoim życiem i radzić sobie z wszelkimi przeciwnościami”.
Kiedyś usłyszałem porównanie życia do prowadzenia samochodu. Możemy posadzić Pana Jezusa na siedzeniu pasażera i samemu jechać przez życie jako kierowca. Nie uchroni nas to od stania w korkach, robienia objazdów, udziału w wypadkach, złego wyboru drogi, sytuacji, w których okazuje się, że nie jesteśmy mistrzami kierownicy, czy w końcu od momentu, w którym okazuje się, że miejsce, do którego dojechaliśmy, niekoniecznie jest tym, w którym chcieliśmy się znaleźć.
Dopiero gdy pozwolimy, aby to 𝐏𝐚𝐧 𝐉𝐞𝐳𝐮𝐬 zasiadł za kierownicą, a my zajmiemy fotel pasażera, okaże się, że to On potrafi nie tylko lepiej kierować, ale też, że to Jego drogi są mniej zatłoczone, bezpieczniejsze, a przede wszystkim zawsze prowadzą do właściwego celu.
Jeżeli tak spojrzymy na nasze życie i udział w nim Pana Jezusa, wówczas racjonalna decyzja może być tylko jedna. Mimo tego, przyznaję, że musiało minąć jeszcze kilka dni, kiedy walczyłem ze sobą, zanim w końcu się zdecydowałem.
W krótkiej modlitwie podjąłem Decyzję Wiary ❤
👉👉👉👉 𝐙𝐦𝐢𝐚𝐧𝐲, 𝐳𝐦𝐢𝐚𝐧𝐲, 𝐳𝐦𝐢𝐚𝐧𝐲
Od tego czasu Pan Jezus zaczął działać
w moim życiu. Jeżeli miałbym wymienić te najważniejsze dziedziny, które uległy zmianie, byłyby to: poprawa moich relacji z dziećmi, całkowita zmiana mojego podejścia do pracy
i lojalność wobec pracodawcy, co bardzo przydało mi się w nowej pracy oraz w kwestii uczciwości w codziennym życiu. Z pomocą Ducha Świętego z dnia na dzień przestałem przeklinać, a przyznaję ze wstydem, że wcześniej robiłem to bardzo często.
𝐏𝐨𝐝𝐬𝐮𝐦𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢𝐞
Chciałbym więc zachęcić wszystkich do refleksji nad tym, co było, i tym, co ma być z naszym życiem, i do podjęcia tej najważniejszej w życiu decyzji - Decyzji Wiary.
Robert z Gliwic
Dajcie znać, jak miewają się Wasze linie kredytowe?
Czy trzymacie je na krótkiej smyczy, czy "poszły w las"?