Nauczenie dzieci odpowiedzialności finansowej zawsze leżało nam na sercu. Ale jak to zadanie zrealizować w praktyce? Zanim zdobyliśmy w tym zakresie potrzebne doświadczenie intuicyjnie na czwarte urodziny naszych dzieci (wychowujemy bliźniaki: Weronikę i Tymoteusza) wprowadziliśmy instytucję kieszonkowego.
Zdecydowaliśmy, że ukończone cztery lata to 4 zł kieszonkowego tygodniowo, na kolejne urodziny następowały podwyżki o 1 zł, potem o 2 zł. Od kilku lat kieszonkowe wypłacamy miesięcznie, a wkrótce przejdziemy z kieszonkowego na utrzymaniowe tzn. że dzieci będą otrzymywać pieniądze na wydatki osobiste: związane z nauką (np. podręczniki, zeszyty itp.), ubrania, wyjazdy i będą uczyć się budżetowania. W naszym rodzicielskim zakresie pozostaną nadal wydatki na jedzenie oraz higienę osobistą, rozrywkę rodzinną i wspólne wyjazdy.
Początkowo dzieci nie wiedziały co zrobić z pieniędzmi, bo wszystko czego potrzebowały otrzymywały od nas, rodziców. Długo nie martwiliśmy się tym, bo wpływ reklam na dzieci jest przeogromny i wkrótce okazało się, że mają wiele nowych „potrzeb”, które w rzeczywistości były zachciankami, ale nauka odróżniania potrzeb od zachcianek przyszła później. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy finansować tych „potrzeb” dzieci, które wykraczają poza domowy budżet. Do takich celów służy kieszonkowe i od tamtej chwili rozpoczęła się nauka zarządzania przez dzieci finansami. Początkowo serce nas bolało kiedy dzieci rozrzutnie wydawały pieniądze, ale pomyśleliśmy, że im więcej nauczą się na swoich błędach kiedy są małe tym lepiej, bo te lekcje na pewno zapamiętają do końca życia i jako nastolatki, a potem dorośli unikną błędów bardziej brzemiennych w skutki. Pozwalaliśmy więc dzieciom na wydatki, co do których mieliśmy odmienne zdanie. Zawsze uczciwie prosiliśmy dziecko, aby ponownie przemyślało swoją decyzję, bo według nas dany wydatek jest zbędny i przedstawialiśmy nasze argumenty potwierdzając, że szanujemy decyzję dziecka i nie będziemy się jej sprzeciwiać.
Po kilku latach takiej praktyki dzisiaj już nie musimy powtarzać „złotych myśli”, bo wiemy, że finansowe decyzje Weroniki i Tymoteusza są przemyślane i ograniczone wysokością zgromadzonych oszczędności. Dzieci nauczyły się, że nie mogą wydać pieniędzy, których nie mają, a życie na kredyt to popadnięcie w niewolę tego, kto kredytu udziela.
Wszyscy dobrze pamiętamy kosztowną lekcję Weroniki, która w wieku kilku lat zapragnęła lalkę Baby Born. Wówczas rynkowa cena tej lalki wynosiła ok. 200 zł. Zabawa lalką nie trwała długo, a wydana suma była na tyle wysoka, że do dzisiaj wywołuje smutne wspomnienie. Podobną lekcję przeżył Tymoteusz, który zbiera figurki modelarskie. Zdecydował się na kosztowny wydatek, a po kilku dniach miał w tej sprawie wątpliwości czy nadal zbierać dany typ figurek czy może inny, na który dysponował już mniejszym funduszem. Takie lekcje są owocne, bo wzbudzają refleksję, rozmawiamy o nich i wyciągamy wnioski.
Lekcja trzech słoików
Bardzo nam się spodobała lekcja „trzech słoików” w edukacji dzieci i wprowadziliśmy ją do naszej rodziny bez zwłoki. Poprosiliśmy, aby dzieci przygotowały trzy słoiki. Wyjaśniliśmy, że Pismo Święte uczy nas, abyśmy po pierwsze pamiętali, że wszystko co otrzymujemy pochodzi od Boga, dlatego przynajmniej 10% przeznaczamy na dziesięcinę – na pierwszy słoik dzieci nakleiły etykietkę darowizny. Po drugie Pismo Święte uczy nas roztropności i tego, że nie zawsze będziemy piękni, zdrowi i bogaci, dlatego trzeba oszczędzać na przyszłość. Zgodziliśmy się na propozycję dzieci, aby na przyszłe wydatki odkładały minimum 20% – na drugim słoiku znalazła się etykietka oszczędności. Ostatni, trzeci słoik to etykietka wydatki, na wszystkie wydatki bieżące.
Lekcja trzech słoików rozpoczęła nowy rozdział w naszym rodzinnym życiu. Przystąpiliśmy do analizy domowego budżetu, aby sprawdzić czy dotychczas stosowaliśmy się do zasad Biblijnych. Odetchnęliśmy z ulgą, że intuicyjnie przez całe nasze małżeńskie życie stosowaliśmy dziesięcinę, ale wciąż jest wiele do nauczenia się w zakresie Bożych zasad zarządzania pieniędzmi. Następnym krokiem było wprowadzenie zasady notowania przychodów przez dzieci, podobnie jak to robimy od początku małżeństwa. Od tamtej pory po kieszonkowe dzieci przychodzą z notesem, w którym rozpisują sumę kieszonkowego na trzy kolumny: darowizny, które otrzymują w nominałach po 1-2 zł, oszczędności i wydatki. Następnie dziesięcinę wrzucają do słoika, wydatki wkładają do portfela, a oszczędności przelewamy na ich konta młodzieżowe. Kiedy idziemy do kościoła dzieci zabierają ze słoika stosowną ofiarę, którą w kościele składają. W pierwszych miesiącach uczenia się nowych nawyków zdarzały się zapomnienia i godziliśmy się pożyczyć zapominalskiemu, ale z czasem coraz rzadziej wydarza się taka potrzeba, a czasami to dzieci zaskakują nas swoją hojnością na potrzeby Kościoła i wrażliwością na potrzeby ubogich kiedy składają jałmużnę ze swoich wydatków.
Lekcja uczciwości i integralności
Wśród Bożych zasad zarządzania pieniędzmi bardzo ważna jest uczciwość i integralność czyli spójność pomiędzy naszym wnętrzem i tym co manifestujemy na zewnątrz. Uczymy dzieci, że to Bóg ustanowił standard uczciwości – On sam jest uczciwy, prawdomówny i wierny. Nie możemy być nieuczciwi i jednocześnie kochać Boga i ludzi. Tłumaczymy, że nikt nie uwierzy w nasze świadectwo wiary jeśli nie potwierdzimy go życiem, jeżeli będziemy nieuczciwi – jako nieuczciwi stajemy się niewiarygodni jako chrześcijanie. Osoba integralna dotrzymuje słowa, nawet wówczas gdy na tym traci. Jak tę naukę dzieci odnoszą do życia?
Przykład 1: Weronika dostała w szkole piątkę, a nauczyciel w dzienniku pomyłkowo zapisał szóstkę. Kiedy to zauważyła przyznała się do niezasłużonej oceny. Zrobiła wrażenie J To lepsze świadectwo niż godzinny wykład na temat uczciwości.
Przykład 2: na koloniach Tymoteusz kupował loda za 3,5 zł. Ekspedientka przyjęła 3 zł więc poszedł dopłacić 50gr kiedy zauważył pomyłkę. Okazało się, że dla kolonistów była promocja. Dowiedzieliśmy się o tym od pani wychowawczyni, która była dumna z Jego postawy.
Okazuje się, że dzieci chętnie naśladują nasze postawy – kilka miesięcy wcześniej przy okresowym przeglądzie samochodu i wymianie opon ekspedient nie policzył nam kosztu nowych opon – wróciliśmy do zakładu aby dopłacić różnicę, a potem dzieliliśmy się tym faktem z dziećmi podczas modlitwy rodzinnej.
Codziennie na własnej skórze przekonujemy się, że sposób traktowania pieniędzy i zarządzania nimi jest zewnętrznym wskaźnikiem naszego i naszych dzieci stanu duchowego. Każdego dnia sami sobie udowadniamy czy nasze świadectwo wiary jest/nie jest dla innych autentyczne.
Elżbieta i Mirosław Wrotek
[sc name=”polecane-blog-v2″]