„Królestwo niebieskie podobne jest także do kupca, który poszukiwał pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, niezwykle cenną, sprzedał wszytko co posiadał i kupił ją.” (Mt 13, 45-46)
Czy nasze dzieci obserwują, że naprawdę zabiegamy o zdobywanie Królestwa Bożego? Czy wkładamy wysiłek w to, aby pogłębiać swoją wiarę, znajdować czas na modlitwę czy lekturę Pisma Świętego? Czy widzą, że naprawdę staramy się być lepszymi ludźmi? Lepszymi małżonkami, rodzicami, pracownikami, sąsiadami….? Czy dla przyjaźni z Jezusem potrafimy zrezygnować z tego co nas od Niego oddala?
W sferze materialnej: wszelka nieuczciwość, niesolidna praca, lenistwo, chciwość, zazdrość, niezadowolenie… Czy przynajmniej zabiegamy, aby od tych słabości się uwalniać?
Wiemy dobrze, że dzieci są świetnymi obserwatorami i często kopiują we własnym życiu wzorce jakie wynoszą z domu. Naszym zadaniem jest wskazanie im słowem i czynem, co jest ważne, a co nie, a przede wszystkim co najważniejsze – wieczność. Nasze wybory, także te finansowe, odzwierciedlają nasze priorytety. Warto je więc czasem prześledzić. Czy faktycznie potwierdzają to co głośno deklarujemy? A jeśli nie, to miejmy świadomość, że nasza wiarygodność w oczach innych, także dzieci, została osłabiona.
Dawanie
Spójrzmy na przykład na dawanie. To jeden z atrybutów Boga. W Ewangelii według św. Jana czytamy: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16). To był szczyt Bożej miłości do człowieka, a jednocześnie dla nas wzór do naśladowania, bo skoro jesteśmy stworzeni na podobieństwo Ojca to znaczy, że w każdym z nas jest wewnętrzne pragnienie dawania. Nie przekażemy tej prawdy dzieciom, jeśli sami nie będziemy tego praktykować. Jeśli damy im dobry przykład, one poprzez obserwację i współudział będą uczyć się tej postawy od nas. Pomysłów na realizację jest nieskończenie wiele. Myślę, że cenne są zarówno regularne jak i spontaniczne działania. Pierwsze to na przykład: dziesięcina, ofiary zbierane na tacę w kościele, systematyczne wspieranie jakiejś organizacji, wspólnoty czy rodziny, paczki na święta dla żyjących skromniej od nas, adopcja konkretnego dziecka na odległość, zapraszanie dzieci z domu dziecka na weekendy czy święta, rodzina zastępcza itp. Wszystkie te działania oprócz konkretnego dobra dla innych, niosą wiele korzyści samemu dawcy. Uczą bowiem otwartości, wytrwałości, odpowiedzialności za podjęte wcześniej decyzje oraz budują relację z innymi. Pomoc spontaniczna też jest ważna, bo zmusza do czujności i wrażliwości na potrzebujących wokół nas. W miarę możliwości warto takie pomaganie dostosować do poziomu naszych dzieci, aby i one mogły czerpać z tych doświadczeń jak najwięcej.
Kiedy wielu naszych rodaków dotknęła klęska powodzi, wspieraliśmy ich finansowo. Uświadomiliśmy sobie jednak, że przelew dla naszych małych dzieci jest czymś bardzo abstrakcyjnym. Zdecydowanie bardziej przemawiająca będzie do nich pomoc rzeczowa. Dlatego kupiliśmy jeszcze wodę, konserwy oraz komplet kaloszy dla jednej rodziny i zawieźliśmy to razem do kościoła, gdzie zorganizowano taką zbiórkę. Michała (5 lat) zachęcaliśmy także do podzielenia się z Powodzianami swoimi pieniędzmi (miał uzbierane 22 zł). Pomysł od razu mu się spodobał, choć długo zastanawiał się nad kwotą. W końcu zdecydował się dać 2 zł. Powiedziałam mu, że to tak jakby dał komuś na chleb. Widziałam, że był szczęśliwy, że i on może komuś pomóc. Poprzez regularne czy jednorazowe wspieranie innych, pragniemy uczyć nasze dzieci, że nie trzeba być zorganizowaną instytucją, aby nieść pomoc. Wystarczy trochę spostrzegawczości i chęci. Dobry przykład dał nam miłosierny Samarytanin z przypowieści. On nie oglądał się na innych. Nie szukał wymówek, aby czuć się zwolnionym i usprawiedliwionym. Po prostu pomógł!
Styl życia
Kolejna kwestia łącząca nasze decyzje finansowe z wiernością Bogu to standard w jakim żyjemy. Od początku naszego małżeństwa pragnęliśmy z Mężem stworzyć dużą rodzinę. Niestety spotykaliśmy się czasem z komentarzami, że wielodzietność jest realizowana przez rodziców kosztem dzieci. Chodziło o czas i finanse. Takie uwagi budziły we mnie wyrzuty sumienia. Pojawiały się myśli, że to może nie tyle dobre chęci, ale zwykły egoizm pcha nas do takiego stylu życia i może kiedyś dzieci będą miały nam to za złe, że kierowaliśmy się przede wszystkim własnymi marzeniami. Długo miałam mieszane uczucia… Dziś wiem już, że jeśli dziecko czerpie od rodziców dobry system wartości i do tego czuje się kochane, akceptowane i ważne nie potrzebuje dowartościowywać się poprzez posiadanie rzeczy ekstra. Oczywiście podstawowe potrzeby powinny być zaspokojone i marzenia też są ważne. Mogą uczyć wytrwałości, bo można zbierać pieniądze na ich realizację. A to sztuka! Wyzwaniem dla rodziny jest także “walka” z czasem. Jestem przekonana, że jest to przede wszystkim kwestia priorytetów i organizacji. Nad tym trzeba pracować nieustannie. Wiele ciekawych i praktycznych rad można znaleźć w książce Stephana Coveya “7 nawyków szczęśliwej rodziny”. Bardzo polecam! Myślę, że chodzi przede wszystkim o to, aby pokazać dzieciom, że mieć nie znaczy być. Jeśli przekażemy to dzieciom to nie będą uzależniały bycia KIMŚ, od posiadania rzeczy, a w przyszłości nawet dobrego stanowiska w pracy czy pięknego wyglądu, bo ich skarby będą nie z tej ziemi! Nie tak łatwo dadzą sobą manipulować i zwabić się na różne nic nie warte świecidełka. Trudno będzie im wmówić, że są NIKIM, bo będą wiedziały co naprawdę się liczy. Pan Jezus mówi, że: „każdy kto słucha tych moich słów i wprowadza je w czyn, jest podobny do człowieka rozsądnego, który zbudował dom na skale. Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się silne wiatry i uderzyły w ten dom. Ale on nie runął, bo zbudowany był na skale.” (Mt 7, 24-25). Naszą rolą jest zadbać o mocny fundament naszych dzieci, na którym będą budowały swoje życie i poczucie własnej wartości.
Pan Bóg wiedział, że sprawy finansowe mogą sprawiać nam wiele kłopotów, także moralnych i pewnie dlatego w Piśmie Świętym możemy znaleźć aż 2350 cytatów związanych z zarządzaniem pieniędzmi i dobrami materialnymi. Edukacja dzieci w tej dziedzinie, nasz przykład i dawanie im możliwości własnych doświadczeń to bezcenny posag, jaki mogą wynieść ze swojego domu rodzinnego. Dołóżmy starań, aby wyszły w świat jak najlepiej wyposażone!
Katarzyna Leszczyńska
[sc name=”polecane-blog-v2″]